Czartoryski Aleksander August, książę, (1697–1782), wojewoda ruski, twórca potęgi rodowej »Familii« i współtwórca jej polityki, ur. 9 XI w Warszawie, był trzymany do chrztu przez Augusta II i kanclerzynę (z domu d’Arquien) Wielopolską. Pod okiem ojca Kazimierza, podczaszego, podskarbiego, potem podkanclerzego lit., oraz matki Izabeli Morstinówny, córki podskarbiego, otrzymał staranne wykształcenie, o silnym zabarwieniu cudzoziemskim, skutkiem czego przez całe życie pisał niegorzej po francusku (zresztą osobliwą pisownią), niż po polsku. Według świadectwa siostry, Konstancji Poniatowskiej, »Olelko«, »przyszedłszy na świat z charakterem gwałtownym i dumnym, czego najoczywistsze dowody składał już w dzieciństwie, ale obdarzony zarazem bardzo niepospolitym umysłem, od 13. roku życia opanował swe wzruszenia i wybuchy«. W r. 1713 wyprawiono go w podróż ze starszym bratem Michałem do Niemiec, Francji i Włoch. Młodszy Cz. został na Malcie, przywdział krzyż zakonu Joannitów i rozpoczął zawód we flocie. Po kilku latach, przeszedłszy do służby austriackiej, odbył kampanię przeciw Turkom i był m. i. w zwycięskiej bitwie pod Belgradem (16 VIII 1717); (przedtem, 1716, należał pono do obrońców Korfu). Tak się zżył wówczas z cesarską generalicją (Gwidonem Starhembergiem, Mercy’m, Bonnevalem) i tak krytycznie patrzał na Polskę, jej samolubnego króla i nierządną wolność, że myślał podobno o obcym poddaństwie i zostałby w Austrii na zawsze, gdyby go nie zwabiła do Polski siostra. Zresztą karierę wiedeńską utrudniały mu złe stosunki z ks. Eugeniuszem Sabaudzkim, którego życie prywatne Cz. i jego przyjaciele ostro krytykowali.
Wrócił do Polski z rangą pułkownika w. austr. w chwili załamania się antyrosyjskiego kursu w polityce Augusta II. Wśród wzmagającej się anarchii powziął ambicję prowadzenia Rplitej na nowe tory; do tego celu potrzebował bogactwa i wojska, wówczas będącego pod komendą najgorszych hetmanów. Jedyny maltańczyk w Polsce, zgłosił prawne pretensje do ordynacji ostrogskiej, którą odumarł (1720) posiadacz J. K. Lubomirski. Olbrzymie dobra zagarnął jednak inny uzurpator, Paweł Sanguszko. Królewscy komisarze, J. Tarło i St. Poniatowski (szwagier Cz-go), zawarli z nim kompromis, a sejm w r. 1722, na który Cz. przygotował wywód praw zakonu maltańskiego do ordynacji, został staraniem Sanguszki i Rosji zerwany. Ponawiał potem maltańczyk swe roszczenia w r. 1724 i 1726, ale daremnie. Jeździł chętnie do Wiednia (1723, 1725), jakby się wahał między Austrią i Polską, póki mu nie zabłysła nadzieja poślubienia pięknej Zofii, wdowy po Denhoffie, wojewodzie połockim, dziedziczki całej Sieniawszczyzny (1728). Pojedynkując się o nią z Karolem Tarłą, pozwolił do siebie dwa razy wystrzelić, po czym spytał rywala, czym by mu jeszcze mógł służyć. Zaimponował tym wdowie, lecz jeszcze 3 lata musiał tęsknić i zabiegać, nim mu oddała rękę (11 VII 1731) z wielkim despektem rywali (F. S. Potockiego, J. Kl. Branickiego, Radziwiłła i innych). Raz tylko posłował z Inflant na sejm grodzieński 1730 r.; zresztą do trybunałów i sejmów się nie kwapił; od szwagra uzyskał w drodze cesji szefostwo regimentu gwardii pieszej koronnej z szarżą pułkownika (1 VI 1729), a od 14 VI – gen. majora, od króla otrzymał w r. 1731 order orła białego. Że na prawdę interesował się wojskowością, okazał w l. 1730–2, uczestnicząc w słynnych kampamentach Augusta II pod Mühlbergiem (czerwiec r. 1730) i pod Marymontem (1732). Z wakujących województw, mazowieckiego i ruskiego, wybrał sobie to ostatnie (11 XI 1731). Choć świeży magnat i senator, stanął od razu na takiej wyżynie, że podczas bezkrólewia w r. 1733 fama przypisywała mu aspiracje do tronu, których on się trzeźwo i uczciwie wypierał, podtrzymując wraz z Potockimi kandydaturę Leszczyńskiego. Brał udział z gwardią w obronie Gdańska; poddał się z innymi Augustowi III 29 VI 1734 r., choć nagrodzony za to saskim orderem św. Huberta, ciężko przebolał i przechorował katastrofę sprawy narodowej (wyjechał na kurację do Cieplic w lecie r. 1736).
Z chwilą nadania buławy wielkiej Józefowi Potockiemu ks. August odkłada na później widoki kariery wojskowej i poświęca się tworzeniu takiej fortuny, jaka by mogła zrównoważyć bogactwa Złotej i Srebrnej Pilawy. Przez umiejętną, postępową, wnikającą we wszystkie szczegóły gospodarkę podwaja dochód ze swych dóbr i oczyszcza je z milionowych długów. A ma tych dóbr wraz z żoną coniemiara: na Rusi Czerwonej hrabstwo jarosławskie, Brzeżany, Sieniawę, Oleszyce, Bukaczowce, Wysock, w Krakowskiem Krzeszowice, w Lubelskiem Puławy, na Podolu Granów, Międzybóż, Zinkowce, Mikołajów i Stara Sieniawa, na Podlasiu Międzyrzec, na Wołyniu Klewań i Żuków, na Litwie hrabstwo szkłowskie, oraz Stołpce i Wołożyn. Miał też starostwa kałuskie, kościerzyńskie, lucyńskie, latowickie, lubocheńskie i i., a w latach 1742–50 także grodowe warszawskie, potem odstąpione Fr. A. Brühlowi, w zamian za co Cz. otrzymał 20 VIII 1750 generalstwo ziem podolskich, które w roku 1758 przekaże synowi Adamowi. Przy dochodach sięgających 3 mil. złotych posiadał książę, jak król perski, 4 gustowne rezydencje: Brzeżany, Sieniawę, Puławy i Wilanów; w późniejszych czasach lato spędzał zwykle w Puławach, a zimę w Wilanowie. Interesów jego strzegli wytrawni prawnicy: Tomasz Dłuski, Józef Pułaski, Hadziewicz itd., którzy też razem z zaufanymi działaczami politycznymi (St. Sługocki, J. Skrzetuski) kierowali akcją wyborczą na sejmikach. Ważkie wyniki swej gospodarki w Sieniawszczyźnie (której pamiątkę stanowią wzorowe inwentarze w Bibl. ks. Czartoryskich) składał podobno Cz. ich pięknej dziedziczce w postaci baryłki złota, po czym ona mu je zwracała na użytek polityczny.
August III ufał mu więcej niż kanclerzowi, odjeżdżając też do Saksonii ( w grudniu r. 1740) powierzył jego opiece bezpieczeństwo Warszawy, a w październiku 1741 dał mu do dyspozycji parę swych pułków na powściąganie zamysłów J. Potockiego. Udział wojewody w układaniu i realizacji programu »Familii« wymierzyć trudno. Bracia żyli w idealnej zgodzie. Kanclerz na radach familijnych zwykle inicjował, referował, Poniatowski brał na siebie wykonanie, wojewoda ruski, jako »Krezus« rodziny, decydował o środkach. Na zewnątrz Cz. dawał się zaćmiewać bratu i nawet z buławy wielkiej zrezygnował w r. 1747, ale były chwile, kiedy brał na siebie ważne wystąpienia reprezentacyjne. On w r. 1745, gdy mówiono o bliskiej abdykacji Sasa, uchodził w oczach Rosjan za najpoważniejszego kandydata do tronu. On po sejmie r. 1748 deklaruje posłowi francuskiemu Des Issarts, że z całą rodziną stanie we francuskim obozie, jak tylko Ludwik XV zerwie sojusz z Prusami i porozumie się z Rosją. On w r. 1750 śle memoriał ostrzegawczy do Wiednia na ręce hr. Bernesa z tą myślą, że nie należy zaniedbywać sprawy polskiej, reprezentowanej przez »Familię«, i zdawać jej na los intryg pałacowych, bo na tym zyskają Prusy. On bierze na siebie główne odium sprawy ostrogskiej w l. 1753–4, mimo że przyznany mu wówczas przez J. Sanguszkę w tranzakcji kolbuszowskiej (7 XII) udział – Konstyntynów i kilkadziesiąt wsi – był niczym w porównaniu z uprawnioną pretensją do całości ordynacji. Jakkolwiek Cz. zobowiązał się z góry utrzymywać z innymi donatariuszami milicję 600 ż. na rzecz państwa, musiał czekać do r. 1758, nim dwór, zrażony do hetmana J. Kl. Branickiego, wypuści ordynację spod swego zarządu i pozwoli donatariuszom Sanguszki wejść do nabytych dóbr. Ks. August odczuł ówczesną nagonkę boleśnie, a kiedy r. 1758 nie przyniósł »Familii« powrotu do wpływów, zdecydował się skończyć z rządami saskimi w Polsce i dać jej króla rodaka. Wiosną r. 1759, gdy go król pytał, pod wrażeniem inwazji pruskiej na Wielkopolskę, czy chce, by Polacy siedzieli z założonymi rękoma, miał odwagę odpowiedzieć: »i nawet mocno założonymi«, bo chciał wstrzymać bezbronny kraj od nieobliczalnych odruchów. Na króla wychowywał starszego syna Adama Kazimierza, którego w r. 1757 wysłał do Anglii, ponieważ tam, mówił, najwięcej dobrego można się nauczyć. Dla wzmożenia potęgi rodowej ożenił wojewodzica z posażną Izabelą Flemminżanką (1761); córkę Elżbietę dał w zamęźcie St. Lubomirskiemu, strażnikowi kor. (1753), trafnie oceniwszy tężyznę jego charakteru w przeciwieństwie do młodego Stan. Poniatowskiego, który także w wojewodziance gustował, a któremu Cz. bez skutku wpajał swą ulubioną maksymę (1763): »soyez toujours tel que vous devez être: l’âme forte et au-dessus des évènements«.
Mimo niełaski dworu najświetniej błyszczała gwiazda Cz-go w l. 1762–3: wtedy to ks. Adam miał z Petersburga obiecane poparcie do korony, Konarski za aprobatą »Familii« ogłaszał program reformy ustroju, w Końskowoli pod Puławami zbroiła się milicja, która miała wykonać zamach stanu.
Bezkrólewie 1763–4 przyniosło Cz-mu srogi zawód. Choć posiadł wreszcie przez zwycięstwo wyborcze laskę generalnej konfederacji oraz generalne regimentarstwo w Koronie, choć kupił sobie posła rosyjskiego Kayserlinga, nie zdołał jednak nakłonić syna do kandydowania i musiał patrzyć, jak za jego pieniądze wstępuje na tron nielubiony przezeń siostrzeniec Poniatowski. Cz. z And. Zamoyskim, wbrew woli Stanisława, przeforsowali użycie wojsk rosyjskich w bezkrólewiu; on musiał potem kierować głosy swych mnogich klientów na szczęśliwego rywala. Elekcję zrosił łzami; nazajutrz ten dystyngowany, spokojny starzec w przystępie żalu schwycił za pierś ks. Adama i rzekł półgłosem, wskazując na elekta: »Nie chciałeś, durniu, korony, gdy mogłeś ją mieć; zobaczysz, jak mu z nią będzie do twarzy. Teraz za późno«. Po czym, na cały czas sejmu koronacyjnego naprawdę czy też pozornie zachorował.
Nastały lata pozornego tryumfu (1764–6). Generalny marszałek stanowił sancita ze swymi konsyliarzami, generalny regimentarz upokarzał hetmana, dyplomatyzował z Portą, aresztował ajenta »patriotów« Stankiewicza, ale w głębi serca chował gorycz i dlatego od Rzplitej porachował sobie tytułem zwrotu pieniędzy wydanych na dyplomację w bezkrólewiu 2227 czerw. złotych.
Z braćmi króla, zwłaszcza z Kazimierzem (który rościł pretensje do regimentu gwardii), od dawna żył w niezgodzie i bagatelizował ich książęce tytuły. Sławiony zawczasu jako »reformator«, angloman, wielbiciel nowoczesnej wolności i ciągłego (ale porządnego) sejmowania, musiał na tragicznej radzie familijnej 18 X 1766 naglić króla do zawieszenia reformy sejmowej – dla uniknięcia wojny z Rosją i Prusami. Zaraz potem, pod tymże naciskiem, przystał na rozwiązanie konfederacji, która była podstawą jego przewagi. Konfederację Radomską i gwarancję rosyjską zwalczał za kulisami; jeżeli przy tym ocalił swe dobra od zniszczenia, a brata kanclerza od prześladowania, to okupił to zgodą na miłostki synowej z Repninem. Konfederacji Barskiej życzył dobrze, ale nie znalazł chwili, kiedy by ją mógł skutecznie a bezpiecznie wesprzeć. On z And. Zamoyskim wskazali królowi (w czerwcu r. 1769) jedyną zbawienną drogę – pojednanie z Francją i walczącymi konfederatami. Nie pożałował dukatów na dwukrotne przekupienie rosyjskiego dyplomaty Salderna (w r. 1766 i 1771), czym pomógł do uwolnienia z sekwestru dóbr brata i zięcia. Czy rzeczywiście przygotowywał gwardię do połączenia z powstaniem – dojść niesposób.
Mocą rozbioru stał się »sujet mixte« polsko-rosyjsko-austriackim i dlatego został pozbawiony udziału w ostatnim senatus consilium (luty r. 1773) i w sejmie Ponińskiego. Ponieważ w przepisanym terminie nie złożył hołdu Katarzynie II, skonfiskowano mu Szkłów, dający 300.000 zł. dochodu. Wówczas upoważnił syna, by w jego imieniu złożył przysięgę Katarzynie. Owdowiał 21 V 1771; brata pochował w sierpniu r. 1775, wnuczkę w r. 1780.
Ostatnim jego czynem politycznym była próba ofiarowania korony polskiej arcyks. Maksymilianowi w lecie r. 1774, ponowiona w r. 1776, lecz za każdym razem bezskuteczna. W ten sposób pupil Starhembergów próbował przekreślić rozbiór i uratować Polskę ręką austriacką. Spadek polityczny, tzn. program i obóz »Familii«, zostawił St. Lubomirskiemu i Ign. Potockiemu; dziedzictwo materialne ks. Adamowi (dobra wartości 60 mil. złotych) oraz ks. Elżbiecie (45 mil.). Dogorywał, jak i jego brat, w zupełnej pogodzie ducha i przytomności umysłu. »W dniu śmierci stracił wzrok, niemniej jednak o zwykłej godzinie kazał się zanieść do salonu, a poznawszy po mowie nuncjusza, wesoło go przepraszał, iż tego wieczora grać z nim w zwykłą grę, trysetem zwaną, nie może«. Dowiedziawszy się od lekarza, że to już koniec, wyspowiadał się, kazał wpuścić do komnaty wszystkich domowników, a kiedy nuncjusz czytał mu słowa modlitwy: »Tobie, Panie, ducha mojego oddaję«, lekko uścisnąwszy mu rękę, skonał.
Warszawa tłumnie odprowadziła zwłoki do podziemnego kościoła św. Krzyża, bo też było kogo żegnać. Ten »duch mocny, wyższy nad wypadki« imponował nie tylko maluczkim. Świadectwa swoich i obcych nie zostawiły na nim żadnej plamy; wszystkie one sławią jego mądrość, umiar, łagodność, wysoką kulturę. »Światły, przenikliwego umysłu, znający świat i ludzi, Polskę zna też z gruntu… Stały w postanowieniach a ostrożny, z nieporównaną sztuką umie serca zjednywać, z przebiegłością w potrzebie różnić, przekonywającą wymową jednoczyć i godzić, każdego przejrzy nawskroś, sam nieprzenikniony« – w tych słowach Salderna o Cz-m nie wiele jest przesady. Tylko siostrzeniec-król poświęca mu wspomnienie cierpkie, nie może bowiem darować, że Cz., który go wyprotegował, był od niego godniejszy korony. Dla chłopów ludzki, dobroczynny, wolał ponieść szkodę niż wyrządzić ją ubogiemu; toteż witano go jeżdżącego z rezydencji do rezydencji jak rozdawcę sprawiedliwości. Za to z możnymi postępował nieraz twardo. Dał to odczuć A. Tarle, gdy ów podburzał do procesu przeciw niemu mieszczan warszawskich; nie ustąpił przed krzykami Teodorowej Lubomirskiej, gdy zajmował Ujazdów w obronie swych praw jako opiekun Kaspra Lubomirskiego (1745); o Konstantynów walczył uparcie; Franc. Krasińskiej dodawał odwagi, by obstawała przy swej godności królewiczowej. Nie skąpił na edukację i naukę, m. i. na Akademię Wileńską. Ufundował kościoły w Tęczynie, Murawicy, Janowej, Dachowiczach, Włostowiczach, Brzeżanach (unicki), Grzymałowie, Rytwianach, Staszowie i i.
»Miasteczka niektóre z gruntu wymurował, wszystkie zaś inne w dobrym utrzymywał stanie i w nich chrześcijan do handlu i rzemiosł zachęcał«. Stosował za wzorem Zachodu postępowe metody uprawy roli, zakładał fabryki sukien (w Staszowie), porcelany, świec i mydła, hamernie itp. Czy z tym wszystkim mógł słusznie o sobie powiedzieć, że woli być panem pieniędzy, niż sługą, to rzecz sporna, skoro w najcięższej potrzebie nie rzucił olbrzymiej swej fortuny na ratunek ginącej ojczyzny.
Portrety olejne w Muzeum ks. Czartoryskich w Krakowie i w Klemensowie u hr. Zamoyskiego; rycina przez J. C. Sysanga.
Oprócz literatury i źródeł, podanych przy artykule o Michale Cz., ob. inwentarze dóbr Augusta w B. Czartoryskich rkp. 4001–4835; parę listów miłosnych w rkp. 225; inne dane w rkp. 220, 226, 645, 654, 659, 724, 798, 799, 872, 1981–2, 1987 i n., 2597, 3879. Charakterystyczne listy do żydów w Arch. ord. Nieśw. ważne świadectwo exjezuity Moneta, przytoczone w pracy p. t. Polska w dobie wojny siedm., I 498; relacja księdza Langlois z Królewca 23 VIII 1735 (Arch. Spr. Zagr. w Paryżu). Memoriał 1750 r. w Arch. Dworu i Państwa w Wiedniu. Sporo prawdy podaje panegiryk jezuicki: Trabeata Poloniae vestigia (1732). – Karpiński Fr. Pamiętniki: Świtkowskiego Wspomnienie obywatelskie JO. księcia Cz-go w nr 1 »Pamiętnika Politycznego« 1783; Teka Podoskiego IV 18. Sylwetka z lat końcowych u Bernoulliego, Liske, Cudzoziemcy w Polsce.
Władysław Konopczyński